Godność polskiej szwaczki
Dlaczego odzież „made in Poland” nie zawsze jest etyczna?
Po dniu Międzynarodowego Święta Pracy 1 maja naszła nas refleksja, że walka o godną pracę i płacę wcale się nie skończyła. Mimo że żyjemy w sercu Europy i już w XXI wieku, to ciągle istnieją w Polsce zakłady pracy, gdzie godność pracownika nie jest wartością. Zgodnie z relacjami szwaczek, mało etyczna jest pod tym względem branża produkcji odzieży.
Produkcja odzieży to we współczesnej gospodarce światowej jeden z najpotężniejszych przemysłów, który rządzony jest według prawa obecnego modelu konsumpcji: „dużo, tanio i szybko”. Podporządkowanie się temu prawu przez producentów tzw. szybkiej mody (fast fashion) ma ogromny wpływ na pozycję zatrudnionych u nich pracowników.
Wyzysk szyty na miarę
Niestety, jak pokazują śledztwa organizacji prospołecznych, pozycja ta jest istnym przeciwieństwem pozycji wszechpotężnych koncernów odzieżowych, które tę branżę całkowicie opanowały.
Jednym z kolejnych dowodów na niewygodną prawdę o kulisach przemysłu odzieżowego, są wywiady ze szwaczkami z Polski, które przeprowadziła Grażyna Latos z Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie. Z opublikowanych rozmów wyłaniają się realia pracy w wielu polskich szwalniach, przypominające historie rodem z „Ziemi obiecanej” Władysława Reymonta.
Praca na akord po 10-12 godzin dziennie przez sześć dni w tygodniu za minimalne wynagrodzenie tj. „najniższą krajową”, brak urlopów i zwolnień lekarskich oraz brak zapłaty za nadgodziny, kontrolowanie wyjść do toalety, a także powszechny mobbing, wyzwiska, znęcanie się psychiczne, a nawet przemoc fizyczna – to szerokie spektrum wyzysku dotyka pracownice wielu polskich szwalni, które są podwykonawcami dla dużych marek odzieżowych.
Szwalnia-tabu
Podczas gdy problem złych warunków pracy w azjatyckich fabrykach przebija się coraz bardziej do świadomości społeczeństw zachodnich (zwłaszcza po tragedii zawalenia się fabryki Rana Plaza w Bangladeszu w 2013 r., w której zginęło ponad tysiąc pracowników), to gdy porusza się temat wyzysku szwaczek w Polsce, pojawia się milczenie.
Milczą na ten temat nie tylko media i związki zawodowe (które w tej branży praktycznie nie istnieją), ale przede wszystkim same szwaczki, które niechętnie dzielą się swoimi doświadczeniami z takich zakładów pracy. Jest to najwyraźniej w Polsce temat tabu.
Tabu to chroni jednak sprawców łamania praw pracowniczych oraz godności człowieka w miejscu pracy. Dlatego niesamowicie ważną rolę społeczną spełnia projekt Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie, który poprzez publikację wywiadów ze szwaczkami ujawnia te nadużycia i to tabu przełamuje.
Szycie niewolnicze
Poniżej zamieszczamy niektóre fragmenty rozmów Grażyny Latos z polskimi szwaczkami, które opowiadają o warunkach ich pracy. Rozmówczynie to zarówno obecne, jak i byłe pracownice szwalni. Te drugie otworzyły własne zakłady krawieckie i otwarcie opowiadały o szczegółach, przełamując wszechogarniający w tej branży strach przed rozmową.
Agnieszka:
Na papierze najniższa krajowa i 40 godzin pracy w tygodniu, w rzeczywistości akord i 60 godzin. Ja cztery lata temu zarabiałam 1800 zł przy pracy 6 dni w tygodniu po 10 godzin, a czasem nawet więcej. Zwykle robili tak: przez cały miesiąc nie podawali stawek, ile jest np. za uszycie żakietu, a po miesiącu, jak sobie zobaczyli, ile tych żakietów uszyłyśmy, ogłaszali ceny. I one były coraz niższe. Można było powiedzieć: szefie, dwa miesiące temu szyłyśmy prawie takie same żakiety i one kosztowały 14 zł a teraz pan dał 9. „No właśnie, bo wcześniej to się przeliczyłem i musiałem do tego dołożyć” – odpowiadał. A jak chciałyśmy znać ceny wcześniej, to zawsze było coś. „Nie teraz, bo teraz trzeba zrobić wysyłkę” albo „Teraz to jest dużo papierów do zrobienia”, czy „Teraz to muszę jechać po nici”. A taka szwaczka, jak przez miesiąc szyje jedną rzecz, to dochodzi już do perfekcji i naprawdę jest w stanie uszyć dużo. Zwłaszcza, że się spieszy i na podstawie poprzednich podobnych rzeczy, szacuje, ile zarobi. A tu bach i cena obcięta 30 czy 50%.
Bożena:
I cały czas była nagonka: więcej, więcej, więcej! Wciąż mało! Za uszycie żakietu miałam 15 złotych. Później w sklepie kosztował 300. Kto na tym zarabiał? Na pewno nie my, szwaczki. Przede wszystkim te duże firmy. One cisnęły na właściciela, a on na nas. Mówił, że jak się spóźnimy, to będą kary. Więc poganiał. Niektórzy stosowali także wyzwiska. Niektórzy potrafili uderzyć.
Jak spojrzeć na pracę szwaczki, ten cały wysiłek, to umęczenie, to naprawdę, zarobki są minimalne. A jeszcze to upodlenie człowieka.
Magdalena:
Jedna belka z materiałem waży około 30-50 kilo. Jak chcesz kroić materiał, to musisz taką belkę sięgnąć z regału. Przenieść, położyć na stół, odwinąć, wykroić i odnieść. Czasem to było kilkanaście belek dziennie. Firmy oszczędzają na wszystkim, a płacą za to pracownice. Ja miałam różne problemy zdrowotne. Po tylu godzinach, ból kręgosłupa jest straszny. Oczywiście, górny odcinek szyjny dokucza najbardziej. I nadgarstek.
Barbara:
Jest mobbing. Krzyki i płacz to norma. Awantury o nic. Bo gdzieś kubek stoi. Czasem boimy się, że czymś oberwiemy, więc milczymy. Zwłaszcza w stosunku do tych, które mają mniejsze umiejętności szefowie są wyjątkowo okrutni. Albo do takich, u których widać w oczach strach.
Brak szacunku to norma. I przymus, bo myślą, że z nami można zrobić wszystko. Pamiętam jak w mojej drugiej pracy już w ciągu dnia dowiedziałam się, że nie wyjdę, dopóki coś tam nie będzie zrobione. Bo klient przyjeżdża wieczorem i musi to mieć. I my bez jedzenia siedziałyśmy. (…) W firmie, w której koleżanka pracowała, dziewczyny się zbuntowały, że nie zostaną. „Przekonamy się” – odpowiedział szef. Zamknął bramę i spuścił psy.
Gdybyśmy wszystkie wyłączyły maszyny i powiedziały, że na takie traktowanie to my się nie godzimy, to szef musiałby się nagiąć i pewne rzeczy zmienić. Ale dziewczyny są w różnej sytuacji i większość boi się utraty pracy. Nie chcą ryzykować.
Anonimowa szwaczka:
Gdyby pani wiedziała, jak się nas traktuje, to by przestała się dziwić, że nie chcemy o tym mówić. Czasem po prostu brakuje słów. I co tu gadać, boimy się.
Etyka metki
Jak pokazują wypowiedzi polskich szwaczek, kupno ubrań z metką „made in Poland” nie zawsze jest właściwym wyborem pod względem etycznym. Widać bowiem, że problem wyzysku w branży odzieżowej nie dotyczy tylko pracowników z krajów rozwijających się, ale jak się okazuje, ma on miejsce także i u nas, w sercu Europy.
Dlatego również w Polsce konieczne jest sprawdzanie etyczności produkcji rodzimych firm odzieżowych. Zatem kierując się patriotyzmem konsumenckim przy zakupach polskich ubrań pytajmy, kto i w jakich warunkach szyje je dla naszych ulubionych marek.
Zapytaj o to przy okazji Twojej następnej wizyty w sklepie lub na profilach Twoich ulubionych marek w social mediach i pokaż, że dbasz o warunki pracy ludzi, którzy szyją Twoje ubrania.
Jeśli natomiast znajdujesz informacje, że Twoja marka traktuje swoich pracowników nieetycznie, podczas następnych zakupów wybieraj marki, które zapewniają godne warunki pracy i płacy.
Telefon zaufania
A jeśli znasz osobę, która pracuje w szwalni w nieetycznych warunkach i potrzebuje rozmowy, wsparcia lub chciałaby się podzielić swoją historią, to koniecznie daj jej znać o telefonie zaufania uruchomionym przez Fundację Kupuj Odpowiedzialnie.
Jest to szczególnie ważne teraz, w czasie pandemii, gdy firmy notują przestoje w produkcji i sytuacja pracownic może się pogorszyć.
Szczegóły wsparcia znajdziesz pod poniższym linkiem:
https://ekonsument.pl/a67187_telefon_zaufania_dla_szwaczek.html
Fragmenty wywiadów pochodzą z artykułów Grażyny Latos z Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie:
https://ekonsument.pl/a67182_gdzie_sa_polskie_szwaczki.html
https://ekonsument.pl/a67184_made_in_poland_jak_wyglada_zycie_szwaczki.html
https://ekonsument.pl/a67181_dlaczego_przestalysmy_byc_szwaczkami.html
https://ekonsument.pl/a67183_ja_jestem_szwaczka_a_to_jest_dzungla.html
Fot. Ilya Lix oraz Edgardo Lagmay (Unsplash)